Idealna kreska. Błękitny cień. I różowa szminka. Ubieram krótkie spodenki, podkoszulek i narzucam na siebie czarną bluzę. Schodzę po skrzypiących schodach do kuchni. Pusto, cicho, podchodzę do lodówki wyciągam mleko i płatki, nalewam je do miski, wsadzam do mikrofalówki, wyciągam, wysypuje płatki. Jem, nagle do pomieszczenia ktoś wchodzi. Odwracam się. Nie jestem zdziwiona... Kamil. Jasne. Patrzy na mnie wzrokiem zbitego psa, ale zaraz czy ja go przypadkiem nie zbiłam wczoraj? Nieważne... Wstaję i powoli wychodzę z kuchni, nie goni mnie i dobrze. Siadam na kanapie i włączam telewizor. Migają mi jakieś obrazy. Klikam czerwony przycisk, ekran robi się czarny. Nagle słyszę dźwięk otwieranych drzwi: mama. Nigdy nie była bliską mi osobą. Była Matką-Idealną. Wszystko dopracowane: praca, dzieci, mąż. Teraz patrzy na mnie z miną którą z nam aż zbyt dobrze. Z miną: Nie tak cię wychowywałam.
-
Nie masz mi nic do powiedzenia?
- Nie...- podnoszę się z sofy z zamiarem wyjścia z pokoju
- Nie uważasz, że powinnaś chociaż go przeprosić?- słyszę zimny głos odwracam się i szyderczym głosem mówię:
- O ile wiem to on najpierw naruszył moją przestrzeń osobistą, a nie na odwrót...- nie mam zamiaru słyszeć nic więcej i wychodzę. Przy drzwiach stoi Kamil, nie jestem zdziwiona- z nawyków się nie wyrasta. Mijam go i zmierzam ku wyjściu z domu. Słyszę głos ile jeszcze razy ktoś mi przeszkodzi!
- Słuchaj...
- Dzięki w swoim życiu nasłuchałam się już za dużo, chyba nie chcę więcej!- trzaskam drzwiami. Przechodzę przez jezdnię i ruszam znaną mi drogą. Mijam pobliski park, uśmiechniętych ludzi, szczęśliwe dzieci. Całujące się pary. W ustach czuję gorycz, ale spokojnie przechodzę. Zatrzymuję mnie młody policjant, który z lekkim uśmiechem mówi:
- Przepraszam, a panna nie powinna być w szkole?
- Przykro mi panie władzo, ale dzisiaj jest sobota i chcąc nie chcąc szkoła jest zamknięta i się do niej nie dostanę...- zaimponowałam mu, widzę to, trochę starszy ode mnie. Przystojny, dziewczyny się za nim oglądają, ale ja mam dość miłości i spokojnie go mijam jak zresztą wszystko dzisiaj. Dogania mnie, co za natręt, musiał mieć każdą dziewczynę i nie umie się pogodzić, że jakaś go nie chcę:
- Zaczekaj! Mam na imię Maciek, może miałabyś dzisiaj czas?
- Nie, nie miałabym dzisiaj czasu i w żaden inny dzień także... A teraz żegnam cię Panie Macieju, ale się spieszę i muszę już iść, a ty mi w tym usilnie przeszkadzasz!- przyspieszam na odchodnym dorzuca mi jakąś karteczkę z numerem... Jasne zadzwonię...
-Powiesz mi chociaż jak masz na imię?- rzuca na odchodnym, udaję że nie słyszę i tylko widzi moją torbę znikającą za rogiem. Wpadam na Sarę- przyjaciółkę, która nigdy mnie nie zostawiła tak jak miłości. Ile razy jeszcze ktoś mi przeszkodzi!!!
- O Bogna! Cześć!
- Cześć! Przykro mi, ale się spieszę kiedy indziej pogadamy...
- Może już nie być okazji- słyszę cichy łamiący się głos i szybko się odwracam.
- Nie...- podnoszę się z sofy z zamiarem wyjścia z pokoju
- Nie uważasz, że powinnaś chociaż go przeprosić?- słyszę zimny głos odwracam się i szyderczym głosem mówię:
- O ile wiem to on najpierw naruszył moją przestrzeń osobistą, a nie na odwrót...- nie mam zamiaru słyszeć nic więcej i wychodzę. Przy drzwiach stoi Kamil, nie jestem zdziwiona- z nawyków się nie wyrasta. Mijam go i zmierzam ku wyjściu z domu. Słyszę głos ile jeszcze razy ktoś mi przeszkodzi!
- Słuchaj...
- Dzięki w swoim życiu nasłuchałam się już za dużo, chyba nie chcę więcej!- trzaskam drzwiami. Przechodzę przez jezdnię i ruszam znaną mi drogą. Mijam pobliski park, uśmiechniętych ludzi, szczęśliwe dzieci. Całujące się pary. W ustach czuję gorycz, ale spokojnie przechodzę. Zatrzymuję mnie młody policjant, który z lekkim uśmiechem mówi:
- Przepraszam, a panna nie powinna być w szkole?
- Przykro mi panie władzo, ale dzisiaj jest sobota i chcąc nie chcąc szkoła jest zamknięta i się do niej nie dostanę...- zaimponowałam mu, widzę to, trochę starszy ode mnie. Przystojny, dziewczyny się za nim oglądają, ale ja mam dość miłości i spokojnie go mijam jak zresztą wszystko dzisiaj. Dogania mnie, co za natręt, musiał mieć każdą dziewczynę i nie umie się pogodzić, że jakaś go nie chcę:
- Zaczekaj! Mam na imię Maciek, może miałabyś dzisiaj czas?
- Nie, nie miałabym dzisiaj czasu i w żaden inny dzień także... A teraz żegnam cię Panie Macieju, ale się spieszę i muszę już iść, a ty mi w tym usilnie przeszkadzasz!- przyspieszam na odchodnym dorzuca mi jakąś karteczkę z numerem... Jasne zadzwonię...
-Powiesz mi chociaż jak masz na imię?- rzuca na odchodnym, udaję że nie słyszę i tylko widzi moją torbę znikającą za rogiem. Wpadam na Sarę- przyjaciółkę, która nigdy mnie nie zostawiła tak jak miłości. Ile razy jeszcze ktoś mi przeszkodzi!!!
- O Bogna! Cześć!
- Cześć! Przykro mi, ale się spieszę kiedy indziej pogadamy...
- Może już nie być okazji- słyszę cichy łamiący się głos i szybko się odwracam.
______________________________________________________________
Cześć! Nawet nie chcę się tłumaczyć, tak mi wstyd! Ale wracam
teraz na pewno! Przychodzę z kolejnym rozdziałem jak na mój gust lekko dziwnym,
ale potrzebowałam go :) Koniecznie napiszcie mi co o nim sądzicie. Podobają się
Wam nowi bohaterowie? Pozdrawiam :*
Fajne :)
OdpowiedzUsuńadrianolczyk.blogspot.com
Dziękuje :)
Usuń