niedziela, 5 lipca 2015

Rozdział 7- Niefortunne spotkanie



Wiadomość o przeprowadzce Sary na inny kontynent wstrząsa mną. Nic nie mówiła, a przecież taka decyzja na pewno była planowana przez wiele miesięcy. Powiedziała, że sama nic nie wiedziała, a rodzice poinformowali ją teraz, przed paroma godzinami. Już nawet nie wiem w co mam wierzyć. Rozczesuję moje skołtunione włosy i związuje w koka, aby mi nie przeszkadzały. Muszę usiąść do lekcji. Nie rozumiem tylko sensu zadawania zadania skoro za 5 dni jest koniec roku? Nie mam z nim większej trudności, mama od lat wpajała mi każdy przedmiot, odpytywała, załatwiała korepetytorów, którzy uczyli mnie materiału wprzód. Ktoś puka do drzwi, odwracam się w fotelu: na progu stoi moja siostra. Nie ma zwyczaju tu zaglądać. Nie w sumie ma. Jeśli czegoś ode mnie chcę. Tylko co może chcieć tym razem? Przecież już nie jesteśmy w dobrych relacjach. Zwłaszcza po tym co zdarzyło się w ostatnich miesiącach.                                                                                                        
 - Masz tą białą bluzkę z koronką?- pyta chłodnym głosem, kiwam głową i rzucam jej bluzkę. Łapie ją z gracją i wychodzi. Zawsze uważana była za tą lepszą z nas. Starsza, mądrzejsza, ładniejsza. Trudno było pogodzić się jej z faktem, że czasem ktoś woli bardziej mnie. Zaciskam powieki, ale gdy je otwieram nadal widzę białe drzwi. Wrzucam książki do torby. Przysiadam na krawędzi łóżko i nagle po raz pierwszy od wielu dni na moich ustach pojawia się uśmiech. Przypomniałam sobie minę Kamila po moim uderzeniu. Nagle mam ochotę wstać i krzyczeć z radości, może właśnie to uderzenie pozwoli mi wreszcie zatrzeć ślady przeszłości. Wstaję i zerkam na swoje odbicie, widzę ładną dziewczyną, która wcale nie wygląda na osobę po bolesnych przejściach. A gdyby tak? Chociaż co mi zależy? I tak nie zrani mnie bardziej niż pewna osoba. Wykręcam numer podany na karteczce, w słuchawce odzywa się głos:
- Proszę?
- Cześć! Z tej strony... dziewczyna, którą spotkałeś kilka godzin temu na ulicy.- sama nie wiem co ja właściwie robię?
- Wiedziałem, że w końcu zadzwonisz!- zaczynam powoli żałować swojej decyzji...
- Dzięki, mógłbyś się dzisiaj spotkać?
- Jasne! W kawiarence "Za rogiem"?
- Niech będzie....
- Świetnie do zobaczenia o... 1700!
Co ja najlepszego zrobiłam? Umówiłam się z jakimś nadętym, płytkim, snobistycznym chłopakiem! Dobra jeden raz przeżyje! Zaczęłam grzebać w szafie, wyjęłam białą, koronkową sukienkę, włosy spięłam wysoko na głowie w kucyka. Dlaczego ja się tak wystroiłam? Dobra, niech się chłopak cieszy! Chwytam telefon i wychodzę z pokoju. Mija mnie Kamil- co on jeszcze tu robi?- rzuca mi zdziwione spojrzenie i przesuwa po mnie wzrokiem, uśmiecham się kpiąco i przechodzę obojętnie. Trzaskam drzwiami wejściowymi z przyjemnością. Idę spokojnym krokiem, czuję na sobie spojrzenia mężczyzn i zazdrosne spojrzenia kobiet. Uśmiecham, czuję się szczęśliwa, choć trochę, nareszcie. Docieram do kawiarenki i siadam  w stoliku ukrytym w rogu. Pojawia się kelner, ale potrząsam głową, zerkam na zegarek: 1655 - jeszcze ma pięć minut, sprawdzę jego punktualność. Zjawia się dokładnie o 17, rozgląda się i odnajduje mnie. Widzę uśmiech na jego twarzy, ale czuję, że taksuję mnie spojrzeniem. Wygląda na zadowolonego. Przysiada się do mnie i mówi:                                                             
- Miło, że przyszłaś!
- Mhm- mówię i przywołuje kelnera, zamawiam kawę, Maciek zamawia herbatę i uśmiech się do mnie:
- Może mi coś powiesz? Na razie jesteś dla mnie jedną wielką niewiadomą...
- Uznajmy, że na razie nic nie musisz o mnie wiedzieć- zerka na mnie z ciekawością, ale właśnie przychodzi kelner i daje nam nasze zamówienia. Mieszam kawę łyżeczką i czekam na kolejne bzdurne pytania:
- Wiesz jesteś dziewczyną, której nie rozumiem. Najpierw zgrywasz niedostępną, potem umawiasz się ze mną, wyglądasz obłędnie i mówisz mi, że nie muszę nic o tobie wiedzieć.
- Cóż, zawsze mogę sobie pójść jeśli nie odpowiada ci moje towarzystwo- odpowiadam sarkastycznie i powoli podnoszę się z krzesła, jednak zatrzymuje mnie stanowczym ruchem dłoni:
- Nigdzie nie idziesz!- mówi z naciskiem, rzucam mu rozbawione spojrzenie i siadam na miejsce.
- Kpisz sobie?
- Nie, tylko nigdzie się nie ruszysz...- jego głos przybiera władczy ton, tak jakbym była jego własnością, chyba błędem było przychodzenie tutaj. Patrzę na niego ironicznie i mówię:
- Czyżbyś mi rozkazywał? Znamy się ledwo godzinę...- czuję mocną uścisk na nadgarstku, zerkam na niego kątem oka i widzę jego rękę, próbuję się wyrwać lecz jest ode mnie silniejszy. Uśmiecha się z triumfem i szepcze:
- Na razie będziesz tu siedzieć i słuchać tego co mam ci do powiedzenia!- wzdrygam się, ale postanawiam nie dać się zastraszyć i z zaskoczenia wyrywam swoją rękę, rzucam na stolik pieniądze za kawę, chwytam torebkę i wychodzę z kawiarenki trzaskając drzwiami mówiąc mu na odchodnym: "Nie muszę niczego słuchać".
                                                                                                                                                 
Cześć! Znacie to uczucie, kiedy siedzicie nad kartką i stukacie długopisem o nią? A głowę wypełnia totalna pustka? Właśnie ja miałam takie uczucie, ale nie tylko jeden powód. Drugim powodem jest to, że był to ostatni miesiąc z moją kochaną klasą i chciałam go wpełni wykorzytsać i wykorzystałam :). Teraz są wakacje i obiecuję poprawę! 
Jak Wam się podoba rozdział? Koniecznie piszcie w komentarzach :)!

wtorek, 19 maja 2015

Rozdział 6- Sztuka przeszkadzania


Idealna kreska. Błękitny cień. I różowa szminka. Ubieram krótkie spodenki, podkoszulek i narzucam na siebie czarną bluzę. Schodzę po skrzypiących schodach do kuchni. Pusto, cicho, podchodzę do lodówki wyciągam mleko i płatki, nalewam je do miski, wsadzam do mikrofalówki, wyciągam, wysypuje płatki. Jem, nagle do pomieszczenia ktoś wchodzi. Odwracam się. Nie jestem zdziwiona... Kamil. Jasne. Patrzy na mnie wzrokiem zbitego psa, ale zaraz czy ja go przypadkiem nie zbiłam wczoraj? Nieważne... Wstaję i powoli wychodzę z kuchni, nie goni mnie i dobrze. Siadam na kanapie i włączam telewizor. Migają mi jakieś obrazy. Klikam czerwony przycisk, ekran robi się czarny. Nagle słyszę dźwięk otwieranych drzwi: mama. Nigdy nie była bliską mi osobą. Była Matką-Idealną. Wszystko dopracowane: praca, dzieci, mąż. Teraz patrzy na mnie z miną którą z nam aż zbyt dobrze. Z miną: Nie tak cię wychowywałam.                                        
 - Nie masz mi nic do powiedzenia?                                                                                               
 - Nie...- podnoszę się z sofy z zamiarem wyjścia z pokoju      
 - Nie uważasz, że powinnaś chociaż go przeprosić?- słyszę zimny głos odwracam się i szyderczym głosem mówię:                                                                                                                        
 - O ile wiem to on najpierw naruszył moją przestrzeń osobistą, a nie na odwrót...- nie mam zamiaru słyszeć nic więcej i wychodzę. Przy drzwiach stoi Kamil, nie jestem zdziwiona- z nawyków się nie wyrasta. Mijam go i zmierzam ku wyjściu z domu. Słyszę głos ile jeszcze razy ktoś mi przeszkodzi!                                                                                                             
 - Słuchaj...                                                                                                                                           
 - Dzięki w swoim życiu nasłuchałam się  już za dużo, chyba nie chcę więcej!- trzaskam drzwiami. Przechodzę przez jezdnię i ruszam znaną mi drogą. Mijam pobliski park, uśmiechniętych ludzi, szczęśliwe dzieci. Całujące się pary. W ustach czuję gorycz, ale spokojnie przechodzę. Zatrzymuję mnie młody policjant, który z lekkim uśmiechem mówi:                                                          
- Przepraszam, a panna nie powinna być w szkole?                      
- Przykro mi panie władzo, ale dzisiaj jest sobota i chcąc nie chcąc szkoła jest zamknięta i się do niej nie dostanę...- zaimponowałam mu, widzę to, trochę starszy ode mnie. Przystojny, dziewczyny się za nim oglądają, ale ja mam dość miłości i spokojnie go mijam jak zresztą wszystko dzisiaj. Dogania mnie, co za natręt, musiał mieć każdą dziewczynę i nie umie się pogodzić, że jakaś go nie chcę:       
 - Zaczekaj! Mam na imię Maciek, może miałabyś dzisiaj czas?                                               
 - Nie, nie miałabym dzisiaj czasu i w żaden inny dzień także... A teraz żegnam cię Panie Macieju, ale się spieszę i muszę już iść, a ty mi w tym usilnie przeszkadzasz!- przyspieszam na odchodnym dorzuca mi jakąś karteczkę z numerem... Jasne zadzwonię...                                          
 -Powiesz mi chociaż jak masz na imię?- rzuca na odchodnym, udaję że nie słyszę i tylko widzi moją torbę znikającą za rogiem. Wpadam na Sarę- przyjaciółkę, która nigdy mnie nie zostawiła tak jak miłości. Ile razy jeszcze ktoś mi przeszkodzi!!!                                                                             
 - O Bogna! Cześć!                                                                                                                             
 - Cześć! Przykro mi, ale się spieszę kiedy indziej pogadamy...
- Może już nie być okazji- słyszę cichy łamiący się głos i szybko się odwracam.
______________________________________________________________
Cześć! Nawet nie chcę się tłumaczyć, tak mi wstyd! Ale wracam teraz na pewno! Przychodzę z kolejnym rozdziałem jak na mój gust lekko dziwnym, ale potrzebowałam go :) Koniecznie napiszcie mi co o nim sądzicie. Podobają się Wam nowi bohaterowie? Pozdrawiam :*

niedziela, 5 kwietnia 2015

Rozdział 5- Gdzie jesteś?



Kroki niosą mnie przez ulice, aleje, parki, samochody trąbią, ale nie patrzę i nie słucham piszczącego dźwięku klaksonów.  Nie myślę, idę, daleko przed siebie. Dlaczego przeszłość boli... Dlaczego? Rozglądam się, jestem w jakimś parku, nie niestety nie w jakimś w parku w którym historia się zaczyna, w którym rozpoczyna się moje cierpienie. Nie patrzę, nie umiem, przechodzę obojętnie i rzucam krótkie spojrzenie na bawiące się dzieci - szczęśliwe, no właśnie szczęśliwe. Stare rany piekły, bardzo. Nawet nie widzę jak robi się ciemno, łzy kapią mi na koszulę- nie czuję. Słyszę dźwięk mojego telefonu, zerkam na wyświetlacz- 25 nie odebranych połączeń. W tym 15 od Kamila, 9 od mamy i 1 od Niego. Dawno usunęłam numer, ale i tak znam go na pamięć, został mi w pamięci i zostanie na zawsze. Teraz, jednak to Sms.     
Gdzie jesteś??????
Nie odpisuję, wrzucam telefon do torebki i siadam na trawie. Nie mam siły, oczy zachodzą mi łzami, ale szybko je wycieram. Wszystko jest bezsensu, promienie słoneczne delikatnie padają na moją twarz, ale zakrywam ją dłońmi, słyszę znowu dźwięk komórki. Wyciągam ją i rzucam przed siebie. Upada z głośnym trzaskiem, niestety nic jej się nie stało. Zostawiam ją tam i biegnę. Wreszcie wracam do domu. Zrzucam buty i kurtkę, wchodzę tylnymi schodami, nie chcę słyszeć reakcji mamy na mój powrót. Padam na łóżko, ale z dołu i tak słyszę głosy - mojej rodzicielki i... Kamila.            
-Znaleźli jej telefon nad jeziorem... - Kamil mówi ze spokojem                                                           
-Zgubiła go, czy ja okradli? - mam nie ma tak spokojnego głosu jest podenerwowana i krąży po salonie... Nie wiem co robić pokazać się, czy nie. Uznaję, że lepiej nie. Poczekam do rana. Zasypiam. Budzi mnie ciężar umieszczony na końcu łóżka, otwieram oczy- Kamil. Szepcze:  
 - Gdzie byłaś? - odwracam wzrok, nagle chwyta moją rękę, wyrywam ją. Patrzę na niego ze smutkiem i wstaję.                                                                                                                            
 - Dlaczego nie możesz mnie pokochać? Co zrobiłem? - ach ta jego naiwność, mój kochany nie zrobiłeś nic! Ktoś zrobił to za ciebie... Odwracam się do niego i delikatnie kładę rękę na jego ramieniu. Patrzy na mnie z olbrzymim żalem:                                                                                     
 - Kamil, posłuchaj mnie. Tego co już było nie zmienimy, to co było między nami, to była przyjaźń, tylko i wyłącznie przyjaźń! - mówię spokojnie - Nie uda nam się, nie kocham cię... - odpowiadam na pytanie, które ma za chwilę zadać. Dzieje się coś nie przewidzianego, czuję jego usta na moich, odpycham go i uderzam w policzek. Rękę mnie piecze, ale wycieram nią swoje usta i wskazuje mu drzwi. Wychodzi, a ja siadam przed lustrem. Nakładam pomadkę, ścieram z nich smak Kamila. Ślad tego co już dawno powinno być starte. Ślad mojej dawnej miłości...
___________________________________________________________________________
Cześć! Dawno mnie tu nie było? Przepraszam, ale miałam bardzo ważne sprawy do załatwienia. A co się tyczy rozdziału, jestem nawet zadowolona. A dalsza ocena należy do Was! 1 komentarz = silny kop do dalszej pracy :)
PS Z okazji Wielkanocy życzę Wam wszystkiego dobrego (trudno, że są to spóźnione życzenia :)) i mokrego Poniedziałku Wielkanocnego!

środa, 4 marca 2015

Rozdział 4 - On i Ona. Ona i on.



Życie...
Czym ono właściwie jest?
Odpowiedź na to pytanie zapewne nigdy nie znajdzie prawdziwej, jedynej definicji.
Próbowałam przed chwilą je sobie odebrać? Tylko czym właściwie jest moje życie? Pustką czymś czego nikt nie potrzebuje. Czymś bezwartościowym, czymś co jakiś czas jest napełnianym nadzieją i miłością. Ale i tak nigdy żadne z nich nie zostaje tam na długo tylko uwiera, no właśnie uwiera...
Był ciepły, słoneczny dzień. Zaczyna się jak jakaś komedia romantyczna? On i Ona. Ona i On. Wielka miłość. Chciałabym. Bardzo bym chciała. Byłam, wtedy na tyle głupia, że postanowiłam iść tą drogą, iść drogą która nie miała szansy być dobrą drogą.
Ale był na niej on. On czyli ktoś kto pomógł, nie wróć pomógł raczej sobie. W ten dzień mieliśmy przedyskutować parę spraw. Spraw, które były dla mnie ważne. Chociaż w sumie co to znaczy ważne? Nic, kompletnie nic. Siedzieliśmy na ławce, na ławce na której na pewno siadało już miliony "zakochanych". Patrzył na mnie z tym uśmiechem, który zawsze przyprawiał mnie o dreszcze. Powiedział...
Słyszę cichy szelest za drzwiami, odwracam się powoli i widzę Nikolę- młodszą siostrę jedyną rozumną istotę w tym domu.
- Płakałaś? - pyta swoim delikatnym głosem i podchodzi do mnie, chwyta za rękę i mocno się przytula.
- Wiesz Nikola czasem są takie dni, kiedy człowiek przypomina sobie chwile, które chciał już dawno zapomnieć - mówię i pustym wzrokiem przypatruję się popielatej ścianie.
Patrzy na mnie z lekkim zdziwieniem, ale nic nie mówi, powoli wychodzi z pokoju i zamyka za sobą drzwi.
Nagle uświadamiam sobie, nie mogę żyć przeszłością! Muszę cieszyć się tym co mam... Tylko co ja mam? Nic, wszystko co miałam zostało mi odebrane, ale warto spróbować tworzyć pozory szczęśliwej...

Idę do szkoły, z lekkim uśmiechem po wczorajszym płaczu nie ma żadnych śladów. Nie ślady są, wyryte w moim sercu na zawsze.
W autobusie mijam Kamila, który patrzy na mnie ze zdziwieniem, ale idę dalej myśląc ile ludzi jeszcze dzisiaj oszukam, ile ludzi da się zwieść pozorom... Padam na tylne siedzenie i cały czas z uśmiechem przylepionym na ustach, jadę, patrzę na znikające mi obrazy budynków. Na pewnym przystanku dosiada się on... Nasze spojrzenia się spotykają. Wypuszcza torbę. Moja twarz z radosnej zmienia się w przerażoną, ludzie patrzą na nas ze zdziwieniem. Wstaję i wychodzę z autobusu, idę przed siebie, nie wiem gdzie, nie wiem po co, ale idę...
                                                                                                                                                      
I przychodzę do Was z kolejnym rozdziałem, jest on dosyć krótki, ale nie jestem w stanie napisać nic więcej. Wiem, że nie jest idealnie, sceny są niedopracowane, ale cały czas lekko choruje i nie dam rady (jak już pisałam) wymodzić nic więcej. Początek jest nawet, nawet, bo pisałam go już kiedyś, ale końcówkęmusiałam zmienić i wyszło takie coś. Ale to Wy oceniacie i koniecznie napiszcie o Waszych wrażeniach w komenatrzach :)
                                 

wtorek, 24 lutego 2015

Informacja




Cześć!
Jestem chora (ból głowy, gorączka) i nie jestem w stanie nic sensownego napisać...    
Bardzo Was za to przepraszam, ale po prostu siła wyższa.     
Możliwe, że około weekendu będzie rozdział, ale nic nie obiecuję.     
Pozdrawiam i jeszcze raz przepraszam, ale nie dam rady nic napisać.