czwartek, 5 lutego 2015

Rozdział 2 - Całkowite lekceważenie



Opłukuje wodą twarz, zmywam moją przeszłość, nie pomaga, nie mogę zapomnieć...
Idę do mojego pokoju i przyglądam się zdjęciu, zdjęciu na którym jestem ja i Kamil obydwoje roześmiani i szczęśliwi. Chwytam ramkę i z całej siły rzucam o ziemię. Kawałki szkła rozsypują się po całym pokoju. Podnoszę fotografię jest rozerwana przecięta w miejscu złączenia naszych rąk. Łzy napływają mi do oczu. Jak żyć? Jak ja mam żyć? Co zrobiłam nie tak? Zbieram malutkie szkiełka, ranię swoje dłonie, nie czuję, nie mam czego czuć. Krwawiące dłonie obmywam wodą, pieką. Padam na łóżko, a moje powieki powoli zlepiają się ze sobą, odpływam w ramiona Morfeusza. Denerwujący dźwięk wibracji budzika przenosi mnie do normalnego świata. Zerkam na niego 615. Ociągam się, ale wstaję. Moje stopy dotykają ziemi- czuje wbijające się szkiełko. Unoszę ją, krew kapie na białą pościel, a ja patrzę na nią i tylko się uśmiecham. Jednak nagle przypomina mi się pochodzenie owego szkiełka, a moje serce przebija miliony szpilek. W końcu wstaję, podchodzę do szafy, wybieram ubranie. Szybko związuje włosy i zgarniam rzeczy do torby. Biegnę na dół, chwytam w pośpiechu jakąś bułkę i pakuje do szkoły. Lecę na przystanek, autobus przyjeżdża, a ja powolnym krokiem do niego wsiadam. Opadam na pierwsze krzesło. To był mój błąd - obok mnie siedzi Kamil. Łza kapie mi po policzku, a on patrzy na mnie z bólem. Nie jestem w stanie nic powiedzieć, nie jeszcze nie teraz. Wreszcie dojeżdżamy, wybiegam z tego przeklętego autobusu. Patrzę na moją szkołę, szkołę, która wychowała miliony uczniów, szkołę w której przeżyłam kiedyś piękne chwilę, ale także szkołę która przypieczętowała mój ból. Wchodzę do klasy, siadam na moim ulubionym miejscu- przy oknie w ostatnim rzędzie. Matematyka. Najgorsza z możliwych lekcji... Wyciągam książki i szukam zadania, które mamy dziś robić. Zaczynam coś obliczać, ale nagle przypominają mi się te okropne chwile i łza kapie mi na policzek. Patrzę w okno i odpływam, odpływam w otchłań wspomnień, wtedy kiedy to po raz pierwszy go zobaczyłam, kiedy...
- A ty moja panno uważasz, że ten materiał cię nie obowiązuje? Do odpowiedzi! - matematyczka patrzy na mnie z kpiną i wygodnie rozsiada się na krześle.
Wstaję i powolnym krokiem podchodzę z zeszytem do tablicy.
- Wymień twierdzenia o równoważności równań i nierówności! Przypominam, że ma być ich cztery! - patrzy na mnie i wyczekująco chrząka.
Wymieniam dwa, ale o reszcie nie mam zielonego pojęcia.
- Jeszcze dwa - ironicznie mówi matematyczka
- Nie wiem - niemal krzyczę ze złością, a ona wybucha śmiechem
- Dostajesz dziś piątkę i jedynkę - sekunda o co tu chodzi, czegoś tu nie rozumiem
- Piątkę za znajomość dwóch praw o co cię nie podejrzewałam, a tą mniej pozytywną ocenkę za to, że nie masz pojęcia, co się dzieje na lekcjach. Dwóch pozostałych nie omawialiśmy! - sarkastycznie mówi matematyczka i wpisuje coś do zeszytu.
- Tyle? - pytam
Kiwa głową, a ja podchodzę do ławki wrzucam podręcznik i zeszyt do torby. A potem? Potem idę, wychodzę z klasy i trzaskam drzwiami. Okazując całkowite (jak się później okazało) lekceważenie co do tego przedmiotu.
Przechodzę przez korytarz i siadam na parapecie, ciepłym i wygodnym moje oczy wędrują na widok poza szkołą na okno i wtedy słyszę złowieszczy głos ogłaszający mi:
- Będziesz miała kłopoty! Nawet nie wiesz jakie kłopoty!
                                                                                                                                                             

Cześć! I znowu jestem :) Oto kolejny rozdział może lekko nudnawy, ale jak ja go lubię... Chyba jeden z moich najlepszych (ach ta skromność :D)! Ale to Wy musicie go ocenić! Oczywiście zachęcam do wyrażenia opinii w komentarzach!




2 komentarze:

  1. Nie muszę Ci chyba pisać, że jest wspaniale itd. za to moje bystre oko zakryte okularami zauważyło coś " Okazując całkowite (jak się później okazało) co do tego przedmiotu."
    Całkowite co? Zapewne korekta zjadła Ci wyraz, bo mi też tak się często dzieje ;)
    W każdym bądź razie wiedz, że czekam na dalszą część, bo jeszcze nie wszystko rozumiem.
    Na moim blogu jest obiecany rozdział dla Ciebie :D
    wieza-bez-krolewny.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już poprawiam mój błąd :) Tak to jest jak sięczyta nieuważnie swoje wypociny....
      I właśnie o to chodzi, żebyś nie wszystko rozumiała :D
      Dziękuję za dedykację omal się nie popłakałam...

      Usuń