Opłukuje
wodą twarz, zmywam moją przeszłość, nie pomaga, nie mogę zapomnieć...
Idę do
mojego pokoju i przyglądam się zdjęciu, zdjęciu na którym jestem ja i Kamil
obydwoje roześmiani i szczęśliwi. Chwytam ramkę i z całej siły rzucam o ziemię.
Kawałki szkła rozsypują się po całym pokoju. Podnoszę fotografię jest rozerwana
przecięta w miejscu złączenia naszych rąk. Łzy napływają mi do oczu. Jak żyć?
Jak ja mam żyć? Co zrobiłam nie tak? Zbieram malutkie szkiełka, ranię swoje
dłonie, nie czuję, nie mam czego czuć. Krwawiące dłonie obmywam wodą, pieką.
Padam na łóżko, a moje powieki powoli zlepiają się ze sobą, odpływam w ramiona
Morfeusza. Denerwujący dźwięk wibracji budzika przenosi mnie do normalnego
świata. Zerkam na niego 615. Ociągam się, ale wstaję. Moje stopy
dotykają ziemi- czuje wbijające się szkiełko. Unoszę ją, krew kapie na białą
pościel, a ja patrzę na nią i tylko się uśmiecham. Jednak nagle przypomina mi
się pochodzenie owego szkiełka, a moje serce przebija miliony szpilek. W końcu
wstaję, podchodzę do szafy, wybieram ubranie. Szybko związuje włosy i zgarniam
rzeczy do torby. Biegnę na dół, chwytam w pośpiechu jakąś bułkę i pakuje do
szkoły. Lecę na przystanek, autobus przyjeżdża, a ja powolnym krokiem do niego
wsiadam. Opadam na pierwsze krzesło. To był mój błąd - obok mnie siedzi Kamil.
Łza kapie mi po policzku, a on patrzy na mnie z bólem. Nie jestem w stanie nic
powiedzieć, nie jeszcze nie teraz. Wreszcie dojeżdżamy, wybiegam z tego
przeklętego autobusu. Patrzę na moją szkołę, szkołę, która wychowała miliony
uczniów, szkołę w której przeżyłam kiedyś piękne chwilę, ale także szkołę która
przypieczętowała mój ból. Wchodzę do klasy, siadam na moim ulubionym miejscu-
przy oknie w ostatnim rzędzie. Matematyka.
Najgorsza z możliwych lekcji... Wyciągam książki i szukam zadania, które mamy
dziś robić. Zaczynam coś obliczać, ale nagle przypominają mi się te okropne
chwile i łza kapie mi na policzek. Patrzę w okno i odpływam, odpływam w otchłań
wspomnień, wtedy kiedy to po raz pierwszy go zobaczyłam, kiedy...
- A ty moja
panno uważasz, że ten materiał cię nie obowiązuje? Do odpowiedzi! -
matematyczka patrzy na mnie z kpiną i wygodnie rozsiada się na krześle.
Wstaję i
powolnym krokiem podchodzę z zeszytem do tablicy.
- Wymień twierdzenia o równoważności równań i nierówności! Przypominam, że ma być ich cztery! - patrzy na mnie i wyczekująco chrząka.
- Wymień twierdzenia o równoważności równań i nierówności! Przypominam, że ma być ich cztery! - patrzy na mnie i wyczekująco chrząka.
Wymieniam dwa, ale o reszcie nie mam
zielonego pojęcia.
- Jeszcze dwa - ironicznie mówi matematyczka
- Nie wiem - niemal krzyczę ze złością, a ona
wybucha śmiechem
- Dostajesz dziś piątkę i jedynkę - sekunda o
co tu chodzi, czegoś tu nie rozumiem
- Piątkę za
znajomość dwóch praw o co cię nie podejrzewałam, a tą mniej pozytywną ocenkę za
to, że nie masz pojęcia, co się dzieje na lekcjach. Dwóch pozostałych nie
omawialiśmy! - sarkastycznie mówi matematyczka i wpisuje coś do zeszytu.
- Tyle? - pytam
Kiwa głową,
a ja podchodzę do ławki wrzucam podręcznik i zeszyt do torby. A potem? Potem
idę, wychodzę z klasy i trzaskam drzwiami. Okazując całkowite (jak się później
okazało) lekceważenie co do tego przedmiotu.
Przechodzę
przez korytarz i siadam na parapecie, ciepłym i wygodnym moje oczy wędrują na
widok poza szkołą na okno i wtedy słyszę złowieszczy głos ogłaszający mi:
- Będziesz
miała kłopoty! Nawet nie wiesz jakie kłopoty!
Cześć! I
znowu jestem :) Oto kolejny rozdział może lekko nudnawy, ale jak ja go lubię...
Chyba jeden z moich najlepszych (ach ta skromność :D)! Ale to Wy musicie go
ocenić! Oczywiście zachęcam do wyrażenia opinii w komentarzach!
Nie muszę Ci chyba pisać, że jest wspaniale itd. za to moje bystre oko zakryte okularami zauważyło coś " Okazując całkowite (jak się później okazało) co do tego przedmiotu."
OdpowiedzUsuńCałkowite co? Zapewne korekta zjadła Ci wyraz, bo mi też tak się często dzieje ;)
W każdym bądź razie wiedz, że czekam na dalszą część, bo jeszcze nie wszystko rozumiem.
Na moim blogu jest obiecany rozdział dla Ciebie :D
wieza-bez-krolewny.blogspot.com
Już poprawiam mój błąd :) Tak to jest jak sięczyta nieuważnie swoje wypociny....
UsuńI właśnie o to chodzi, żebyś nie wszystko rozumiała :D
Dziękuję za dedykację omal się nie popłakałam...